Epidemia depresji...
Nowy rok 2019, w którym właśnie powitaliśmy – gdy piszę te słowa – miesiąc luty, drugi miesiąc roku, jaki zapisze się w historii każdego z nas i świata i to wcale nie złotym zgłoskami, nie zaczął się wesoło. Przeciwnie, od pierwszych dni zderzamy się z zasmucającymi informacjami. Seryjnie odchodzą z tego świata znani nam ludzie, owszem wiekowi, ale szkoda ich. Zazwyczaj zabierają ze sobą potencjał doświadczenia, mądrości i tradycji – jeśli można tak powiedzieć, pozostawiając młodą generację, a na pewno jej część bez busoli wskazującej, w którą stronę kierować się. W wielu przypadkach skutkuje to zagubieniem i dezorientacją tych, którzy pozostali…
Po tym wstępie przejdę do meritum. Wśród wielu różnych zaraz, grypy, odry, szkarlatyny, czy choroby afrykańskich świń i innych czyhających na człowieka zakażeń wirusami lub bakteriami, jest jedno schorzenie, które nie ma nic wspólnego z żadną bakterią, ani żadnym wirusem. Jest to depresja! Dzisiaj już uznana jako jednostka choroba wywoływana głównie przeżyciami człowieka, otoczeniem w jakim musi działać i żyć, brakiem możliwości - jak niektórzy psychologowie i psychiatrzy twierdzą - dostosowania się człowieka do otaczającej rzeczywistości i jej uwarunkowań. Jest to fałszywy pogląd, ponieważ to otaczająca rzeczywistość nie jest dostosowana do możliwości i potrzeb człowieka. Przeciwnie, konstrukcja tej rzeczywistości – w tym miejscu ukłon w stronę „rządców” świata – nie tylko, że jest niedostosowana do istoty ludzkiej, ale co gorsze, jest wroga w stosunku do człowieka.
Te wszystkie korporacje, biurokracje, reżimy, irracjonalne ograniczenia lub takie same przyzwolenia, te piny, puki, e-apteki, e-banki, to RODO, to logowanie, hasłowanie, zaraz pewnie i e-toalety publiczne, i te „rozmowa jest nagrywana” nawet jak człowiek telefonuje do firmy wywożącej śmiecie, te podatki od deszczu, i Bóg jeden wie, co jeszcze i te wszystkie rządy i urzędy, te PIT-y co roku inne i wreszcie te gremia, które rządzą ludźmi w ogóle nie rozumiejąc kim rządzą i w jakim celu rządzą, są praprzyczyną, patogenezą rozprzestrzeniania się w skali globalnej ludzkiej depresji. I nie chodzi o tak zwaną depresję panienki, którą „rzucił” chłopak, ale chodzi o prawdziwą depresję diagnozowaną psychiatrycznie i grożącą nieodwracalnymi skutkami w psychice ludzkiej i rzutowaniem na cały system stosunków społecznych. Na człowieka, na rodziny, na środowiska, na gospodarkę światową i wszystkie inne obszary życia na naszej Planecie.
Zostawmy jednak Planetę z jej problemami, w myśl zasady, że bliższa ciału koszula, aniżeli marynarka. W Polsce, według całkiem uzasadnionych wyliczeń, na depresję choruje, co najmniej 15 procent populacji z tym, że tylko ułamek ludzi pogrążonych w depresji jest zdiagnozowanych i – nazwijmy to tak – leczonych. Chociaż wiadomo, że prawdziwa depresja jest w zasadzie nieuleczalne ani medycznie, ani farmakologicznie. Jeżeli człowiek sam nie podźwignie się z depresji, to będzie tylko w niej się pogrążać. Z depresją jest więc tak, jak z cukrzycą: niszczy podstępnie, cicho i skutecznie, w istocie rzeczy zaburzając całą psychikę człowieka, niszcząc go i eliminując z niego aspiracje, potrzeby, zainteresowanie światem i życiem.
Współcześnie depresja jest, jak już wspomniałem, zjawiskiem globalnym i nie ma dla niej „świętych krów”. W samej Europie, w niektórych krajach w depresji pogrążonych jest po 10 – 18 procent populacji. Uważam, że jest to poważny, niepokojący sygnał dla świata, ostrzegający o tym, że wszystko idzie w złym kierunku, skoro ludzkość już nie wytrzymuje „ciśnienia”, powiedzmy w skrócie – epoki.
Czy jednak w skali globalnej, także u nas, w Polsce, znajdą się siły polityczne, które zrozumieją, że trzeba zacząć zmieniać rzeczywistość, w takim kierunku, aby zaczęła odpowiadać na możliwości i potrzeby człowieka? Tego nie wiem i na razie „czarno” to widzę. Wszak i „przywódcy” świata – co widać gołym okiem – też w części tkwią w nieuświadomionej depresji, nie reagując na sygnały…
I z tymi refleksjami pozostawiam Państwa…
Jerzy A. Gołębiewski.
Lista artykułów
Aktualności
UAM
w czołówce
uczelni polskich...
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu po raz drugi okazał się najlepszy wśród polskich uczelni w międzynarodowym rankingu World University Ranking „Green Metric"! Na 719 notowanych uczelni, UAM zajął 160. lokatę. Polskę reprezentowało w rankingu siedem uczelni. UAM zajął także wysoką pozycję w kategorii kampusów miejskich- lokata 70. oraz wśród kampusów europejskich – lokata 67. Czołówkę światową stanowią Uniwersytet w Wageningen, Uniwersytet w Nottingham, Uniwersytety: Kalifornijski Davis, Oxfordzki oraz Nottingham Trent.
Wśród uczelni europejskich, które także zdecydowały wziąć udział w rankingu i zostały notowane w pierwszej trzydziestce znalazły się m.in. Uniwersytet College Cork, Uniwersytet w Groningen, Uniwersytety: Boloński, Leideński, Freie Uniwersytet w Berlinie, Uniwersytet w Turynie, Uniwersytet Autonomiczny w Barcelonie, w Dublinie, czy Uniwersytet w Tampere.


Kursy walut
|
||
NBP | 2019-02-15 | |
USD | 3,8326 | -0,49% |
EUR | 4,3243 | -0,35% |
CHF | 3,8081 | -0,26% |
GBP | 4,9104 | -0,66% |
Wspierane przez Money.pl |
Giełda
|
||
GPW (2019-02-18 08:19) | ||
WIG | Informujemy, iż w związku ze zmianami zasad dystrybucji danych GPW wprowadzonymi 1 stycznia 2018 r. notowania dostępne są bezpośrednio na stronie money.pl | |
WIG20 | ||
mWIG40 | ||
sWIG80 | ||
Wspierane przez Money.pl |